Twój koszyk jest obecnie pusty!
Shaolin Winter Camp to trzy dni pełne wyzwań, dyscypliny i intensywnych treningów. Tak wyglądało moje doświadczenie na Shaolin Winter Camp 2025. Już pierwszego dnia ciało przypomniało mi, jak wymagające potrafią być sztuki walki. Mięśnie paliły, każdy krok stawał się wyzwaniem. Jedyną ulgę przynosiły rolery i masażery. Jak się okazało, prawdziwą regeneracją były nie przerwy, a kolejne treningi. To one pozwalały zapomnieć o bólu i wejść w pełen rytm obozu.
Przeżyłem! Wróciłem cały obolały, moje nogi płonęły, ale było warto. Trzy intensywne dni w Zielonej Górze podczas Shaolin Winter Camp 2025 to doświadczenie, które zostaje na długo.
Pobudka o 5:30, poranna zaprawa – bieg i lekka rozgrzewka. Chwilę później cisza, skupienie i Qigong – medytacyjne ćwiczenia, które przywracają równowagę i pozwalają poczuć przepływ energii. Idealny moment na zatrzymanie myśli, na oddech, na przygotowanie się do kolejnych wyzwań. A tych nie brakowało!
Dzień wypełniony był treningami Shaolin Kung-fu, które prowadziły prawdziwe legendy – mistrzowie prosto z klasztoru Shaolin. Miałem okazję trenować pod okiem Shifu Shi YanTi – mnicha-wojownika 34. pokolenia Shaolin oraz Shifu Shi HengZhi – ucznia-wojownika 35. pokolenia Shaolin. Obaj mistrzowie przekazywali swoją wiedzę z niezwykłą precyzją i pasją, zwracając uwagę na każdy detal techniki. Ich doświadczenie i sposób nauczania sprawiały, że nawet najbardziej wymagające ćwiczenia nabierały sensu i głębi.
Precyzyjne ruchy, kontrola oddechu, płynne przejścia – to, co na pierwszy rzut oka wygląda prosto, w praktyce okazuje się wymagające i angażujące całe ciało. Jednym z większych wyzwań było opanowanie formy Ji Ti Quan – dynamicznego stylu Kung-fu, który łączy siłę i płynność ruchów. Kiedy mięśnie dawały o sobie znać, znalezienie harmonii w ciele i umyśle było trudniejsze niż się spodziewałem. Ale właśnie to sprawiało, że każdy trening przynosił jeszcze większą satysfakcję.
Wieczory przynosiły moment oddechu, ale nie oznaczało to końca nauki. Spotkania, rozmowy, wymiana doświadczeń – czas na dzielenie się pasją z ludźmi, którzy tak samo jak ja, czują moc Kung-fu. To jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że chce się tu wracać.
To już mój trzeci obóz Shaolin Winter Camp i wiem, że nie ostatni. Każdy z nich to nowe wyzwania, nowa energia i nowe lekcje – nie tylko w kontekście Kung-fu, ale także w odnajdywaniu wewnętrznej równowagi.
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak wygląda życie mnicha Shaolin – to wydarzenie jest najlepszą okazją, by tego doświadczyć. A teraz czas na regenerację… do następnego razu!